Reżyseria: Mike Flanagan.
Scenariusz: Mike Flanagan, Jeff Howard.
Produkcja: USA.
Czas trwania filmu: 1 godzina 37 minut.
Film do obejrzenia pod poniższym linkiem:
Opis Filmu: Młode małżeństwo po śmierci ukochanego syna, postanawia adoptować dziecko. Jest nim ośmioletni chłopiec Cody. Jessie i Mark robią wszystko by stworzyć dla chłopca kochającą rodzinę. Uroczy i grzeczny chłopiec skrywa jednak mroczny sekret. Gdy zasypia jego sny okazują się rzeczywistością. Rodzinę zaczynają nawiedzać wyśnione przez Codiego demony, co powoduje, że ich życie zmienia się w koszmar.
Moja Opinia: O Miku Flanaganie miałem już okazję wspomnieć kilka razy podczas recenzji ,,Oculusa'' czy ,,Ouija: Narodziny zła''. Filmom wychodzącym spod jego ręki często zarzuca się braki i niedociągnięcia. Trudno się dziwić jak mężczyzna reżyseruje filmy w bardzo szybkim tempie i jest w stanie stworzyć ich kilka w okresie roku. Tak to działa jednak w świecie filmowym, w którym istnieje przekonanie, że lepiej stworzyć kilka horrorów za marne pieniądze niż jeden za większą sumę. Istnieją bowiem większe szanse, iż kilka z nich zarobi większą sumę pieniędzy, niż jeden porządny.
W tym wypadku Mike postanawia przedstawić historię rodzicielskiej miłości i utracie dziecka, która również może być motywem do napędzania strachu. I tu właśnie został bardzo trafnie wkomponowany fantazyjny koncept dotyczący snów małego chłopca. Stanowi to bowiem największy plus filmu.
Reżyser nie skupił się na tym by przedstawić Codiego jako niszczycielską siłę, która sprowadza na gospodarzy domu same problemy. Jest on jednak grzecznym, spokojnym i ułożonym dzieckiem, które tak samo jak rodzice zastępczy boi się sytuacji sprowadzanych poprzez swoje sny. Nie potrafi zrozumieć dlaczego jego wyobraźnia urzeczywistnia się podczas snu. Zdaje sobie sprawę, że gdy tylko zaśnie może już nigdy nie powrócić do świata żywych za sprawą demona, który podąża za nim krok w krok.
Zaskakujące jest również zachowanie przybranych rodziców czyli Jessie i Marka, którzy zamiast próbować pomóc dziecku, skupiają się na projekcji jego snów, która ukazuje obraz ich zmarłego syna.
Pomysł na fabułę był ciekawy, tylko nie do końca rozwinięty. Widz oglądając film może się chwilami zanudzić zbyt długo rozciągniętymi scenami oraz powtarzającymi się w kółko tymi samymi snami dziecka. Może takie częste pojawiania się motylków w głowie Codiego wynika z jego pasji, no ale co za dużo to nie zdrowo.
Zmęczenie Flanagana spowodowało, że nawet wkomponowane w całość jump scenki, nie straszą nas tak jak powinny. Strasznie nie lubię sytuacji w których horror nie potrafi wzbudzić u mnie lęku i strachu.
Sam reżyser w wywiadach często wspominał, że nie chce by film ,,Zanim się obudzę'' zaklasyfikowany został do gatunku horrou. Mówi o swoim dziele zaliczając go do baśni lub filmu fantasy. Trudno jest jednak to zrobić jak wszystko podporządkowane jest konwencji kina grozy.
Jeśli chodzi jednak o aktorstwo to nie można się do niczego przyczepić. Jacob Treblay idealnie wcielił się w rolę Codiego i w głównej mierze to on podnosił rangę tego filmu. Idealnie odegrali swoje role również Kate Boshworth oraz Thomas Jane.
Na zakończenie mogę powiedzieć, że mi film średnio przypadł do gustu. Obejrzałem go do końca od czasu do czasu mrużąc oko. Jednak nie jest to bardzo kiepski film. W tym roku widziałem już o wiele gorsze produkcje. Mam tylko nadzieję, że reżyser zrobi sobie krótką przerwę i po nowym roku pokaże nam horror, który przypadnie wszystkim do gustu. Polecam!
Moja Ocena:
Straszność: 5
Scenariusz: 7
Efekty Specjalne: 6
Aktorstwo: 8
Zakończenie: 6
Razem: 32/50
Podzielcie się swoimi odniesieniami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz